Blog

Jednym z być może mniej znanych anegdot, związanych z Wrocławiem, jest upadek wieży kościoła św. Elżbiety. Bazylika zlokalizowana jest tuż przy Rynku a ze szczytu jej wieży roztacza się ciekawy widok na najbliższą okolicę. Kilka wieków temu, kiedy nad miasto naciągnęła wichura, drewniany hełm wieży runął na cmentarz, jednak co najistotniejsze, nie było żadnej poszkodowanej osoby. Zaczęto wtedy mówić o cudzie w mieście ze względu na ten szczęśliwy zbieg okoliczności. Upadek wieży spowodował pewne komplikacje w życiu pewnego kota, ale o tym opowiem w przyszłości Nawet współcześnie, ilekroć dochodzi do katastrofy budowlanej, zazwyczaj słyszymy o poszkodowanych osobach a wtedy mieszkańcy uznali to za znak opatrzności.

Możemy dzięki temu podziwiać wizualizację tamtejszych wydarzeń, jakoby dwóch aniołów zstąpiło z nieba i pochwyciło upadający hełm wieży. Położyli go następnie na terenie przyległego cmentarza i zniknięli tak szybko jak się pojawili.

Upadek wieży

Jeden z naszych bohaterów znalazł się wtedy w złym miejsciu i o złym czasie. Czy udało mu się przeżyć upadek wieży ? O tym możecie przekonać się z kart Tomu I lub udostępnionego opowiadania.

Krasnoludek i upadek wieży

Jednką z dodatkowych ciekawostek , która możecie łatwo rozpoznać, są niewielkie dziury na widoczne na wieży kościoła. Nie są to pozostałości po wojnie a wyjaśnienie jest raczej proste. Kiedy budowano wieżę, budowniczowie musieli w jakiś sposób piąć kostrukcję ku górze. Wraz z wrostem budownli dokładali kolejne piętra rusztowania. Natomiast po ukończeniu budowy, drewniane rusztowanie zlikwidowano a miejsca zaczepienia nie wypełniono żadnym budulcem. Sam kościół św. Elżbiety przetrwał bez znaczących zniszczeń zawieruchę II wojny światowej. W latach późniejszych spłonęło drewniane wyposażenie oraz więźba dachowa a rewitalizacja zajęła długie lata.