Wrocławskie polowania na czarownice

Anegdota o polowaniu na czarownice

Pozostajemy w okolicy Katedry a dokładniej przy jej północnej części. Kiedy spojrzymy nad jej boczne wejście bez trudu dostrzeżemy rząd kilku okien. Z wnętrza pomieszczeń, do których przynależały ogłaszano wyroki sądów biskupich. Zazwyczaj tyczyły się oskarżeń o bluźnierstwo, herezję lub czary. Ta anegdota jest interesująca i dramatyczna jednocześnie a tyczy się między innymi pewnemu testowi zwanemu: próba wody używanemu podczas polowania na czarownice. Posłuchajcie.

Rys historyczny

Choć teraz wydaje się to nieprawdopodobne, jakiś czas temu ludzie faktycznie urządzali polowania na czarownice. Jeszcze bardziej niezwykły może zdać się fakt, że każdy mógł zostać posądzony o czary. A dowody? Cóż, czasami były, jednak w dużej mierze opierały się jedynie na zeznaniach rzekomych świadków. Jedną z najsłynniejszych spraw o uprawianie czarnej magii był proces czarownic z Salem. Jego rezultatem była egzekucja między innymi trzynastu kobiet, w związku z czym niektórzy uważają, że stąd właśnie pochodzi pechowość trzynastki. Jednak nie wszędzie karą za szeroko rozumiane konszachty z diabłem było palenie na stosie.

Weryfikacja oskarżenia

Polowanie na czarownice

Zanim jednak można było mówić o karze należało oskarżoną osobę „zweryfikować”, czy faktycznie parała się czarną magią lub miała kontakty z diabłem. Jeżeli dowody były jednoznaczne, zazwyczaj chodziło o zeznania wiarygodnego świadka, wtedy przechodzono od razu do wymierzania kary. Czasami pojawiały się wątpliwości lub też rzadziej zwyczajnie postanawiano sprawdzić daną osobę (np. ze względu na czyjeś wstawiennictwo). Jak Europa długa i szeroka istniało wiele rodzajów prób. Były to na przykład próba żelaza (opisana np. w Wiedźminie A. Sapkowskiego). Polegała na przeniesieniu rozżarzonego żelaza. Jeżeli rany szybko się goiły znaczyło to, że osoba jest niewinna. Zbliżoną metodą było przejście kilku kroków po rozżarzonych węglach lub włożenie dłoni do wrzącej cieczy (najczęściej wody).

W jednym z odcinków Pogromcy mitów starano się zweryfikować możliwość chodzenia po rozżarzonych węglach lub włożenia dłoni (palców) do płynnego ołowiu. Oczywiście nie próbujcie tego w domu. Naturalnie istniały jeszcze inne dosyć oryginalne „testy” na czarownice. Na przykład szukano specyficznych znamion na ciele oskarżonej co miało dowodzić swoiste oznaczenie danej osoby przez diabła.

Próba wody

Próba wody

Jednym z najbardziej znanych sprawdzianów była stosowana między innymi we Wrocławiu tak zwana próba wody. W założeniu była ona niezwykle prosta. Polegała na przywiązaniu oskarżonej do ciężkiej kłody drewna i wrzucenia jej do wody. Następnie obserwowano rezultat. Dowodem na konszachty z diabłem miało być unoszenie się bali z przywiązaną skazaną na powierzchni. Twierdzono, że bez pomocy szatana nie można było w takim przypadku unosić się na powierzchni wody. Było to jednoznaczne potwierdzenie winy. Jeżeli bela z uwiązaną doń kobietą zatonęła wtedy uznawano ją za niewinną, szkoda tylko, że pośmiertnie. Sam sąd nie odbywał się zbyt często. Związane to było z faktem, że „polowania na czarownice” było domeną głównie Europy zachodniej i południowo-zachodniej. Nie dotarły w takiej formie i skali w okolice Wrocławia czy choćby dalej na wschód.

Podsumowanie

Polowania na czarownice trwały nadal w wielu miejscach. Wystarczyło zostać słownie posądzonym o czary, aby po chwili płonąć na stosie. Szczególnie cenne były zeznania dzieci i młodzieży. Wierzono bowiem, że jako istoty niewinne zawsze mówią prawdę, choć wiadomo, że czasami każdy z nas lubi coś podkoloryzować w swojej opowieści. Ludzie ślepo wierzyli jednak we wszystko, co usłyszeli, bojąc się rzekomej magii, którą coraz częściej okazywała się… nauka czy ziołolecznictwo. A tej niestety nie rozumiano. W wielu regionach płonęły więc stosy, a czasami, chociaż nieco rzadziej, karą za czarną magię była właśnie próba woda.

Inne anegdoty i legendy

Jeżeli interesują Cię inne anegdoty i legendy związane z czarownicami to zapraszam do zapoznania się z tym wpisem.