Tajemnica Parku Skowroniego
Park Skowroni
Historię, którą chciałbym wam przedstawić wydarzyła się wiele lat temu. Umieścić ją można w zakładce tak zwanych legend miejskich. Chociaż w tym przypadku jest to jedynie anegdota zasłyszana od pewnej przewodniczki po Wrocławiu. Park Skowroni jest miejscem, które było świadkiem pewnego zdarzenia. Posłuchajcie.
Tereny zielone – Park Skowroni
Jakiś czas temu przy okazji spotkania w kameralnym gronie przewodników po Wrocławiu miałem okazję wysłuchać pewnej interesującej historii. Jak dobrze nam wiadomo, parki i tereny rekreacyjne zaczęły powstawać wcale nie tak dawno temu. Oczywiście nie mam tutaj na myśli ogrodów przypałacowych czy przyzamkowych, do których jednak dostęp miała wąska grupa osób. Szeroko rozumiane, ogólnodostępne tereny zielone należało jednak gdzieś umieścić. Starano się wytyczać je przy istniejących jeszcze lasach, inwestowano w nowe nasadzenia, jednak niekiedy lokalizacja parków była dosyć niezwykła.
Feralny spacer
Znajoma przewodniczka opowiadała jak pewnego dnia wybrała się na spacer ze swoim niedużym pieskiem do pobliskiego parku. Robiła to wielokrotnie stąd też była to dla niej rutyna. Miejsce to w tamtym okresie, a mówimy tutaj o latach 70 tych i 80 tych, nie było tak popularne jak obecnie. Park Skowroni od pewnego czasu stał się istotnym punktem na zielonej mapie Wrocławia a jego popularność ciągle rośnie. Jednak tych kilkadziesiąt lat wstecz sytuacja była nieco inna. Po wytyczonych alejkach spacerowało mniej osób a park nie był tak utrzymany jak obecnie. Spacerując alejkami postanowiła dać wybiegać się swojemu zwierzakowi.
Zaginięcie
Po chwili straciła go z oczu, jednak piesek nie był największych rozmiarów, toteż początkowo sądziła, że najzwyczajniej w świecie wysoka trawa skutecznie skryła go wśród swoich kęp. Jednak, kiedy po kilkukrotnym nawoływaniu psina nie przybiegła ani nie dała żadnego głosu, spanikowała i od razu pobiegła na poszukiwania. Mijały kolejne minuty a psiaka nigdzie nie było. Na szczęście pojawił się jej znajomy, który także wyszedł na spacer z psem. Od razu przyłączył się do poszukiwań, jednak nie chciał robić tego chaotycznie. Wiedział, że jej zwierzę nie jest największych rozmiarów stąd też należało metodycznie i sukcesywnie przeczesywać teren, gdzie widziany był po raz ostatni. Zasugerował, że psina mogła wpaść do jakiegoś dołu, który nie zostały dokładnie zasypane po uprzednim przeniesieniu-zlikwidowaniu mogiły.
Poszukiwania
Park Skowroni powstał w miejscu dawnego przedwojennego cmentarza co w czasie, kiedy usłyszałem tę przygodę z wyprawy z psem, było dla mnie małym zaskoczeniem. Co ciekawe, nawet obecnie wytrwali poszukiwacze odnajdą elementy świadczące o dawnym przeznaczeniu tego miejsca. Zakończenie przygody z zaginionym psem było w tym przypadku szczęśliwe. Po niedługim czasie usłyszeli ciche skomlenie i okazało się, że psina faktycznie wpadła do sporego dołu, który wypłukał deszcz. Oczywiście od tamtego feralnego wydarzenia piesek nie był już puszczany luzem głównie z obawy przed niewidocznymi „pułapkami” gotowymi niejednemu napędzić przysłowiowego stracha.